środa, 1 lipca 2015

Pierwsze dni w domu, pierwsze kąpiele i wspólna noc.
Malutka przybierala pięknie na wadze, po malu przesypiala całe noce. Malutki grzeczny skarbek.
Ale nie powiem, że było kolorowo bo nigdy nie jest.
Przyszedł dzień którego nie zapomnę, mała zaczęła wymiotowac gęstym białym sluzem nie wiedziałam co się dzieje K. Był w pracy. Ale musiałam po kogoś zadzwonić. W głowie pełno czarnych myśli panika i płacz.
Pp chwili mama była już na miejscu, zadzwonilysmy po siostrę i po kilku minutach byłyśmy w szpitalu.
Okazało się ze wszystko jest w porządku, ja panikara jak zwykle nasialam zamętu. No cóż, młoda pierwsze dziecko i skąd mogłam wiedzieć że mała jeszcze się oczyszczala. Po powrocie do domu Zosia spokojnie zasnęła. I już wszystko było w jak najlepszym porządku. Największe szczęście<3  

niedziela, 21 czerwca 2015

Podali mi tlen, byłam przerażona... Po chwili, leżałam już znieczulenia ale w pełni świadoma tego co będzie się działo. Nie czułam nóg, nie czułam nic... Zasłonili mi brzuch, nic nie widziałam. I się zaczęło. Nie było bólu, bałam się strasznie. Czułam każde cięcie, każde szarpnięcie i to jak lekarz naciska mi na brzuch by w ten sposób pomóc mojej myszce przyjść na świat. MOJA PIĘKNA W KONCU Z NAMI. Czekaliśmy tak długo i w końcu już jest nasza kochana Zosienka. Pokazali mi ją na chwile i zabrali na salę noworodków. 
O północy przyszła położna by pokazać Mo malutka i czy wszystkie dane się zgadzają. 
Moje kochanie ważyła 3700g i mierzyła 57cm. 4kg szczęścia. Czas gdy znieczulenie przestawało działać był najgorszy, wszystko ciągnęło, szarpalo. Strasznie... :/ 
Rano przyjechał K. czekał aż przywiozą mała. I jest, leżała w tym kokonie hihi. Jego mina była bezcenna. Kocham ich najmocniej. <3   Wziął ja na ręce, była taka malutka. Taka grzeczna. 

Przyszedł czas gdy musiałam ją nakarmić, najgorsze było to, że nie miałam pokarmu a położna była tak bezczelna, że nie wiedziałam co mam robić. Ledwo co zeszło ze mnie znieczulenie, ona mi kazała wstać iść się kąpać... Niestety nie dałam rady sama. Poczekałam na mamę która mi pomogła wstać o zajęła się mała kiedy ja brałam prysznic. Szłam do łazienki kilka minut aż w końcu dotarłam. 

Ucieszył mnie trzeci dzień gdy przyszedł obchód. -To co przydało by się iść do domu!.. Powiedział do mnie ordynator.. Zapytałam ze jak kiedy. I jak odpowiedział ze dziś pierwsza rzeczą było napisanie do K. ze dziś już będziemy w domu. Chwilę później przyszła pani doktor maluszków, i powiedziała ze Zosia również zostanie wypisana. 
Dostaliśmy wypis, położna ubrała mojego skarba, i pojechałam do domu z córeczka, mama i teściową. 
W końcu w domu, tu najlepiej!!  <3

piątek, 19 czerwca 2015

Przebrałam się w piżamkę, i zniosła torbę na salę. Zawołała mnie położna, że idziemy na KTG, gdy leżałam tak na łóżku i odczuwałam coraz większy ból. Ale pocieszeniem było to ze juz niedługo zobaczę moją Kruszynke. Z dziwnym pytaniem podeszła już inna położna. -Czy to panią boli czy tylko się tak piszę? - Przez myśl przeszło mi, że ta kobieta jest albo ślepa albo głupia, nie wiem czy nie widziała, że zawijam się z bólu. Odpowiedziałam jej bardzo bezczelnie, że boli... Zapis się skończył poszłam na badanie, i.... Niestety rozwarcia nie było, nic się nie obkurczylo, a bolało coraz bardziej...
Chciałam mieć to już za sobą... 

W szpitalu już zostałam sama :-/  Mój K. powiedział, że dziś jeszcze przyjedzie. Tak jak powiedział tak zrobił. Przyjechał z chłopakami, pielęgniarka która przechodziła korytarzem z szerokim uśmiechem zapytała który sprawca. Niestety nie mogłam zapomnieć o bólu. Nie wiedziałam gdzie mam się podziać, poszłam do pokoju lekarzy i powiedziałam ze boli mnie coraz mocniej, że ból jest nie do zniesienia. P.doktor powiedziała ze o 22 pójdę na kolejny zapis KTG. Chłopaki pojechali i znów zostałam sama. Leżałam na zapisie zaczęła przychodzić położna, później przyszła z panią doktor, i ostatecznie z lekarzem. Nie wiedziałam co się dzieje, nikt mi nic nie mówił. Po 10 minutach lekarz stwierdził, że idziemy na badanie. Lekarz zaczął mnie badać, i jednym krótkim zdaniem powiedział... - Będzie cięcie, wody płodowe są gęste zielone.. 
Pomyślałam jak Kurwa skoro kilka godzin temu wszystko było dobrze... Byłam zła...
Napisałam tylko SMS do K. ze malutka juz dziś będzie na świecie. 
Dodałam szpitalna koszule, i położyły mnie na stole. Po wypiciu dziwnie slonego kieliszka... Zwymiotowałam.. Zjechalismy piętro niżej i juz byłam na sali operacyjnej. 
Ból był nie do zniesienia... 



czwartek, 18 czerwca 2015

Zastanawialiśmy się nad imieniem, pytałam Zosia czy Maja. Zosia wygrała. Gdy tak siedziałam w domu wymyśliłam, że wspólnie z mama coś uszyjemy dla małej Kruszynki<3
Nasz wygląda troszkę inaczej, miał zawisnac na ścianie w pokoju dziecka, ale łóżeczko stało się lepszym rozwiązaniem :-D 
Ważyłam coraz więcej coraz trudniej było mi się poruszać a ciuchy robiły się coraz mniejsze. 
Niedługo przed tym była 18-stka mojeej psiapsi, dobrze się bawiłam a małej odpowiadały głośne dźwięki. Patrząc przez pryzmat czasu nigdy bym go nie cofnela. Mam przy sobie dwie Najukochańsze osoby, wspaniałe przyjaciółki i kumpli... 
Zrobiliśmy zakłady ile mała będzie ważyć i mierzyć. Z niecierpliwością czekaliśmy aż wszystko się wyjaśni. 
Przybywały kolejne kilogramy, a ja przy końcu zaczęłam się ruszać, oj było ciężko. 
Na głowie miałam zamówienie wózka, zbliżającą się przeprowadzkę i kompletowanie ubranek. 
Czas mijał powoli, a jak tak już chciałam mieć poród za sobą. 
Mój K. mnie rozpieszczał haha przychodził z reklamówka słodyczy które znikały szybciej nisz się pojawiły. 
Minął sylwester, cały styczeń i nadal czekałam. Zrobiliśmy mały wypad do Karpacza, było pięknie. Oczywiście nie wspominam tu o moim poruszaniu się, bo spałam jakby ważyła 100kilo a trochę mi do tego brakowało. 
No i w końcu Przeprowadzka której strasznie nie mogłam się doczekać. Boże.... Pakowanie skąd tyle Rzeczy. Kto to widział mieć tyle szmat. Ohh 
Pierwsza noc za nami w nowym mieszkaniu. Jakoś to było, dziwnie ale było l. Ważne, ważne że razem. 
Coś dziwnego zaczęło się dziać, w dole brzucha zaczęłam czuć dziwny ucisk. Toczyły skurcze przepowiadające. Czułam, że poród zbliża się wielkimi krokami. Torba juz stała spakowana. 
Termin miałam na 7 kwietnia. 2 kwietnia była ostatnia wizyta. Lekarz powiedział, że mogę nie urodzić w terminie i przez cesarskie cięcie z powodu krótkiego spojenia. Szósty dzień kwietnia, mój K. wyszedł z domu bo niefortunnie coś stało się z autem. Poczułam dziwny ucisk w dole brzucha. Poszłam do toalety i nagle zobaczyłam ze kawałek czopu odpadł. Trochę się przeraziłam. Zadzwoniłam do mamy wszystko jej powiedziałam, i zadzwoniłam do mojego K. 
Usłyszałam dzwonek do drzwi, to była mama z siostra, która nasiala mi paniki. Szybko szybko szybko.... Siostra zadzwoniła na pogotowie zapytać co robić i co się dzieje, okazało się ze rodzę. Po chwili przyjechał mój K. i byliśmy w drodze do szpitala. I ta cała nędza papierologia. Ehh skurcze miałam już co 3 minuty. Z minuty na minutę bolało coraz bardziej



środa, 17 czerwca 2015

Długi czas oczekiwania na maluszka

Przed pójściem na drugie USG zaczęłam odczuwać pierwsze mdłości, zaczęło się wymiotowanie. Drażnily mnie zapachy. Śmierdzące perfumy były wszędzie. Zachcianki na tłuste jedzenie. Suflak był moja miłością przed dłuższy czas. 
W końcu dzień badania i znów zobaczę moja fasoleczke na małym ekranie. 
Po raz kolejny usłyszałam bicie serduszka, tak szybko biło. Moja mała Kruszynka tak szybko rosła. Dostałam kolejne zdjęcie, i skierowanie na badanie. Musiałam zrobić krzywą cukrową. Na szczęście nie miałam cukrzycy, ale picie glukozy było najgorszym co mogłam w tym czasie dostać do wypicia. Ale jak mus to mus. 
Brzuszek zaczynał się zaokrąglac. Nie mogłam się doczekać aż poznam płeć. Ja i mój K. myśleliśmy że będzie chłopak, a nasz maluszek nie chciał pokazać co tam się kryje. 
Kolejne wizyty i coraz większy brzuszek. Z niecierpliwością czekaliśmy, z ciotkami u wujkami na płeć dziecka. Aż w końcu lekarz rozwiał nasze wątpliwości. Okazało się ze nasza Kruszynka to malutka dziewczyneczka. Strasznie nie mogłam się jej doczekać. 
Duża ilość snu i przy tym niewielka ilość ruchu sprawiała mi trudności z poruszaniem. Z 54 kilo było już plus 10 na liczniku. 
Byłam okrągłym grubaskiem z coraz większym brzuszkiem. Ciuszków przybywało. Zaczęłam kupować pieluszki by mama kolorowo je obszyla. Małymi kroczkami zbliżaliśmy się rozwiązania. 
Kopniaki były już coraz bardziej wyczuwalne. K. był oszołomiony gdy pierwszy raz poczuł jak malutka się rusza. 
Najpiękniejsze uczucie!!  <3   
Głaskal nasz brzuszek i rozmawiał do Kruszynki. Mała coraz częściej się ruszała, moje żebra były na jej celowniku, a toaleta była odwiedzana co kilka minut. 
Tak bardzo kocham... <3 

Jak to mówi tytuł najbardziej na świecie kocham mojego małego skarba. Moja mała księżniczka ma 2,5 miesiąca. Ma na imię Zosia i jest jak mały klon swojego taty. A ja jestem Anka najszczesliwsza mama na świecie!! 

Jakiś czas przed zajściem w ciążę mówiłam mojemu K. że chciałabym takiego maluszka,lecz on nie chciał. Zdawałam sobie sprawę, że możemy sobie nie poradzić. Ale w końcu wyszło tak, że zaszłam w ciążę. Jesteśmy młodzi i byliśmy przerażeni. Ale mój K. przyszedł do mnie i powiedział ze damy radę. Poczułam się bezpiecznie. Wtedy zastanawiałam się co my najlepszego zrobiliśmy. Ale mogłam winić tylko siebie. Przecież to ja chciałam to ja nalegałam. Miałam duże wsparcie, mam wspaniałe przyjaciółki. Były i są ze mną. Najwspanialsze osoby jakie mogłam poznać.
Gdy poszłam na wizytę do lekarza by potwierdzić nasze przypuszczenia, usłyszałam pierwsze bicie serduszka, to był 6 tydzień.... Młoda głupia przestraszona...
Dostałam pierwsze zdjęcia USG. 
Po wizycie trzeba było iść do pracy. Druga zmiana. Nie mogłam się skupić. Chciałam by ten dzień się skończył. 
Byłam dziewczyna która lubiła się zabawić, co weekend latalysmy z dziewczynami po barach wlewajac w siebie alkohol, bilety, wixy. I nagle wszystko się skończyło. Rzuciłam palenie, mój K. bacznie mnie pilnował. Udało się po kilku dniach już nie paliłam. Ale na widok kogoś z papierosem leciała mi ślinka. Ale powiedziałam, że zrobię wszystko dla mojego maluszka....