piątek, 19 czerwca 2015

Przebrałam się w piżamkę, i zniosła torbę na salę. Zawołała mnie położna, że idziemy na KTG, gdy leżałam tak na łóżku i odczuwałam coraz większy ból. Ale pocieszeniem było to ze juz niedługo zobaczę moją Kruszynke. Z dziwnym pytaniem podeszła już inna położna. -Czy to panią boli czy tylko się tak piszę? - Przez myśl przeszło mi, że ta kobieta jest albo ślepa albo głupia, nie wiem czy nie widziała, że zawijam się z bólu. Odpowiedziałam jej bardzo bezczelnie, że boli... Zapis się skończył poszłam na badanie, i.... Niestety rozwarcia nie było, nic się nie obkurczylo, a bolało coraz bardziej...
Chciałam mieć to już za sobą... 

W szpitalu już zostałam sama :-/  Mój K. powiedział, że dziś jeszcze przyjedzie. Tak jak powiedział tak zrobił. Przyjechał z chłopakami, pielęgniarka która przechodziła korytarzem z szerokim uśmiechem zapytała który sprawca. Niestety nie mogłam zapomnieć o bólu. Nie wiedziałam gdzie mam się podziać, poszłam do pokoju lekarzy i powiedziałam ze boli mnie coraz mocniej, że ból jest nie do zniesienia. P.doktor powiedziała ze o 22 pójdę na kolejny zapis KTG. Chłopaki pojechali i znów zostałam sama. Leżałam na zapisie zaczęła przychodzić położna, później przyszła z panią doktor, i ostatecznie z lekarzem. Nie wiedziałam co się dzieje, nikt mi nic nie mówił. Po 10 minutach lekarz stwierdził, że idziemy na badanie. Lekarz zaczął mnie badać, i jednym krótkim zdaniem powiedział... - Będzie cięcie, wody płodowe są gęste zielone.. 
Pomyślałam jak Kurwa skoro kilka godzin temu wszystko było dobrze... Byłam zła...
Napisałam tylko SMS do K. ze malutka juz dziś będzie na świecie. 
Dodałam szpitalna koszule, i położyły mnie na stole. Po wypiciu dziwnie slonego kieliszka... Zwymiotowałam.. Zjechalismy piętro niżej i juz byłam na sali operacyjnej. 
Ból był nie do zniesienia... 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz